Jest szansa, że uda mi się w terminie wkleić posta TUSAL-owego :-)
Ponieważ wciąż malutko haftuję, to słoiczek dokarmiam niteczkami z prac szyciowych.
Dziś wykończyłam komplet serwetek, które leżały już chyba dwa lata w pudełku.
Powód prozaiczny, wciąż zapominałam o kupnie odpowiednich w kolorze nici.
Dziś komplet wreszcie gotowy. Czas odpowiedni, bo święta tuż, tuż....
Prezentacja słoiczka.
Teraz w kilku zdjęciach historia czterech serwetek. Już raz podobne szyłam.
Tym razem zestawiłam zieleń z różem.
Oczywiście moim zdjęciom brakuje intensywności w kolorach. Róż w oryginale jest dosyć mocny, ale całkiem nieźle wpasował się w tą zieleń.
I gotowe.
I jak Wam się podobają moje wiatraczki?
Śliczne. Sama bym chętnie takie położyła na stole
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobają:-)
UsuńBardzo sie podobaja.
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńPiękne, wiosenne serwetki :)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńCuda Cudeńka!!!!!! Już tyle lat minęło a ja wciąż jestem zauroczona pięknościami które tworzysz :)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję, motywujesz mnie bardzo :-)
UsuńIwonko, śliczne, bardzo wiosenne kolorki. Widzę również pisanki i mnóstwo kwiatuszków, to piękna ozdoba stołu. Wspaniale zrobiłaś przeszycie niczym "lot trzmiela" a kolorowe wstawki kojarzą mi się z wiatraczkiem. Jest soczyście i uroczo. Buziaki :-)))
OdpowiedzUsuńOj, tyle się wyleżały te wiatraczki, kończenie ich było już tylko sprawą kosmetyki. Lubię pikowanie z wolnej ręki, lot trzmiela już opanowałam :-)
Usuń