Koniec wakacji, koniec leniuchowania blogowego.
Fakt, nie było mnie tu długo, ale sporo się działo i czasem tak mam, że muszę się wycofać, odpocząć, pozwolić emocjom na unormowanie......
Nie było mnie tu, ale to nie znaczy, że nic nie robiłam.
Właśnie zrzucam fotki z telefonu i staram się je poukładać w jakiś bardziej, lub mniej sensowny sposób. Mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętacie;-)
Ostatni zamieszczony przeze mnie post dotyczył kostiumów dla Sary. Myślę, że spokojnie mogę zacząć uzupełnianie bloga od kolejnych kreacji szytych dla Niej. Zwłaszcza, że Sara często bierze udział w psich wystawach i wciąż wskakuje na podium ze swoimi podopiecznymi:-)
Dziś napiszę o sukienkach dla drużyny Sary. Sukienki jechały aż do Kijowa.
Ciekawostką tematu było to, że szyłam nie znając pozostałych dziewczyn. Sara podała mi jedynie miarę podstawową koleżanek.
Wybrałyśmy model z Burdy.Ważna sprawa sukienki musiały mieć kieszenie (wiadomo- psie przysmaki).
Tkanina, z której szyłam była na szczęście dość elastyczna, więc nie było ryzyka, że będzie ciasno;-)
W oryginale, sukienka podszyta jest podszewką ( podszewka -trzyma te zakładki, żeby się nie rozchylały, co widać na fotce z czasopisma) Ja z niej zrezygnowałam ,żeby te zakładki na przodzie mogły się swobodnie rozchylać ( nie byłam pewna, czy bez miary będzie dobrze)
Gotowe wszystkie trzy:-)
Manekin ,to jednak kawałek klocka, sukienki zupełnie inaczej prezentowały się na osobach.
Takie występy, to elegancja i ruch. Odzież musi być wygodna.
Fotki troszkę niewyraźne, ale coś tam jednak widać ;-)
Dostałam jeszcze dwa wyraźniejsze zdjęcia :)
Stres związany z szyciem bez możliwości dokonania przymiarki...masakra.
Finał.
Dziewczyny zadowolone, a to najważniejsze.
I jak Wam się podoba?
Zdarza się Wam szyć "na oko", bez mierzenia?
Fajnie Iwonko że jesteś. Podziwiam. Dla mnie szycie jest techniką nie opanowaną, a o szyciu bez nieustannych przymiarek nawet nie chcę myśleć. Piękne sukienki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Dziękuję. Ja mimo,że szyję całe życie i mam ogromne doświadczenie, wciąż się potrafię nieźle zestresować, ale lubię wyzwania ;-)
UsuńSukienki na dziewczynach wyglądają bardzo ładnie! Podziwiam szycie bez przymiarki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Dziękuję. Jak pisałam stresik był. Tkanina z której szyłam te sukienki była dość elastyczna, więc nie było strachu, że będzie "za ciasno".
UsuńPiękne sukienki!
OdpowiedzUsuńDziękuję Gosiu :-)
UsuńIwonko po pierwsze bardzo się cieszę,że wróciłaś!!Wiedziałam,że jest wszystko w porządku bo obserwowałam Twoje"rowerowe harce" na FB!!!Zazdroszczę Tobie umiejętności szycia jest super!!!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJadziu, fajnie, że mnie pamiętasz;-)
UsuńZ tym "wszystko w porządku", to nie do końca tak....sporo się działo, ale nie chcę już wracać do tych przykrych emocji, zwłaszcza, że emocje co jakiś czas same wracają. A rower, rower jest dla mnie lekarstwem na wszystko, bardzo pomaga zachować równowagę psychiczną.
Pozdrawiam :-)
Witaj Iwonko, ale się ucieszyłam z Twojego powrotu - zrobiłaś mi bardzo miłą niespodziankę odwiedzinkami u mnie i zaraz przybiegam tutaj.
OdpowiedzUsuńSukienki ślicznie wyszły, ja bez miary nie uszyłabym nic nawet dla siebie, dlatego czapki z głów, Kochana, za tak trafnie dobrany fason i rodzaj tkaniny,które pozwoliły na elegancję i wygodę zarazem.
Ściskam mocno :-)))
Jak zawsze, tyle ciepłych słów :-) Pozdrawiam .
UsuńCieszę się ze wracasz ... wiem są rzeczy ważniejsze ... dla mnie blog to lekarstwo Dla Ciebie rower i może blog również :) Zawsze jestem z Tobą :) Sukienki cudowne a wyzwanie było godne najlepszych czyli Ciebie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że Jesteś :-) Znasz mnie już troszkę i doskonale się orientujesz, że rower, to lekarstwo :-) Blog i twórczość szyciowa też bywają pomocne, ale wymagają większego skupienia i myślenia.To wyzwanie zaliczam do ambitniejszych;-)
OdpowiedzUsuń